Mimo, że w naszym kraju przez większą część roku jest zimno, można by rzec, że nawet bardzo, w naszych sklepach króluję odzież niezbyt dostosowana do naszych warunków klimatycznych. Niektóre z nich, jak choćby popularna Zara czy Stradivarius, zawdzięczają to swoim hiszpańskim korzeniom. Niemniej jednak nie potrafię oprzeć się wrażeniu, że chcąc ubrać się modnie, nie zawsze towarzyszy temu uczucie ciepła. Dlatego my, miłośniczki mody, marzniemy solidarnie, odliczając każdy dzień, który zbliża nas do wiosny.
By jednak nie narazić się zbytnio na choroby, wychodząc z domu rzadko kto o niej zapomina. Mimo, że psuje fryzurę, jest odpowiedzialna za oklapnięte włosy, a dobranie jej do kształtu twarzy jest nie lada wyzwaniem, towarzyszy mi przy każdym wyjściu z domu.
Tą nosiłam głównie podczas mrozów, i mimo kilku praktycznych wad (czapka zsuwa się i trzeba nieźle się napracować, by przylegała do głowy), jest dla mnie dobrym kompromisem między modowym lookiem a funkcją ocieplającą.
Ta za to leży idealnie, dodaje rockowego stylu, jednak jest dość cienka, zatem przy ostrzejszym ataku zimy ląduje na dnie szafy...
Choć nie każdemu dobrze w czapce pilotce, są to bardzo ciepłe nakrycia głowy. Przy dobrym makijażu i rozpuszczonych włosach wyglądają świetnie.
Tej zimy wiele kobiet przekonało się również do starodawnych futrzanych czapek noszonych kiedyś głównie w lodowatej Rosji. Poniżej wersja awangardowa.
Nie mogę oprzeć się również tej, szczególnie ze względu na kolor...